“(…) Tu toczyły się tak straszne walki, że dzisiaj nam trudno to sobie wyobrazić – jako ludziom, którzy nigdy w takiej sytuacji nie byli. Tu – tak jak dzisiaj – była mgła; może jeszcze większa. (…) Był to chrzest bojowy I Brygady Legionów Polskich, pierwszego i piątego jej batalionu – dwa wzgórza nad Łowczówkiem, nad Łowczowem, nad wioskami, które położone są dookoła. Dzisiaj w lesie gdzieniegdzie można jeszcze zobaczyć zarysy okopów tamtej bitwy sprzed 104 lat. Ale jej najważniejszą pamiątką jest i symbolem, ten cmentarz. (…) My – kolejne pokolenia – możemy stać w tym miejscu, oddając hołd bohaterom stulecia Polski niepodległej (…)”.
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Andrzej Duda
Wystąpienie podczas obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości na XX Ogólnopolskim Zlocie Niepodległościowym w Łowczówku (fragment)
Łowczówek, 4 listopada 2018 r.
Czy przyjdzie nam umrzeć wśród boju,
Czy w tajgach Sybiru nam zgnić,
Z trudu naszego i znoju,
Polska powstanie, by żyć.
(„Hymn Strzelecki”)
Bitwa pod Łowczówkiem była jedną z najkrwawszych bitew I Brygady Legionów Polskich w 1914 roku. Żołnierze 1 Pułku Piechoty Legionów Polskich, przemianowanego podczas pobytu w Nowym Sączu na I Brygadę Legionów Polskich (19 grudnia 1914 r.), przebywający wówczas w Nowym Sączu, 20 grudnia od dowództwa 4 Armii otrzymali rozkaz natychmiastowego wymarszu na front w rejon Łowczowa i Łowczówka, gdzie Rosjanie przerwali linię frontu austriackiego i zagrozili Austriakom okrążeniem. Rosjanie do kontrataku przeszli właśnie w rejonie Łowczowa i Łowczówka. Dowództwo nad I Brygadą Legionów Polskich – pod nieobecność Józefa Piłsudskiego – objął szef sztabu I Brygady, ppłk Kazimierz Sosnkowski. Brygada ruszyła w drogę do Łowczówka, zatrzymując się na noc z 20 na 21 grudnia w Zbyszycach, a z 21 na 22 grudnia w Zakliczynie. Następnie wyruszyła polnymi drogami przez Wróblowice i Janowice do Rychwałdu i Lichwina, gdzie na przysiółku „Puste”, w karczmie Brzezie, w której znajdował się sztab grupy operacyjnej płk. Emila Pattaya, doszło do narady ppłk. K. Sosnkowskiego z płk. E. Pattayem. Legioniści otrzymali jedno z najtrudniejszych zadań – zatrzymania rosyjskiej kontrofensywy na Pogórzu Rożnowskim. Sosnkowski otrzymał wówczas rozkaz, aby odbić zajęte przez Rosjan wzgórza 360 (Łowczówek) oraz 343 (Łowczów). Około godziny 14.00 legioniści wyruszyli do boju – 1 Pułk Piechoty Brygady Legionów Polskich, dowodzony przez mjr. Edwarda Rydza-Śmigłego, zaatakował wzgórze 360, natomiast V batalion, pod dowództwem kpt. Witolda Ścibora-Rylskiego, zaatakował wzgórze 343.
Pójdziemy naprzód, nigdy wstecz… (J. Relidzyński)
Legioniści 1 Pułku zdobyli wzgórze 360 w dniu bitwy, mimo że na swojej drodze spotkali potrójne zasieki z drutu kolczastego oraz ostry ogień rosyjskich karabinów maszynowych. Ostatecznie przeszli przez zasieki, walcząc bagnetami, kolbami karabinów, a nawet łopatkami saperskimi. Nieco inaczej wyglądała sytuacja V batalionu. Legioniści zaatakowali Rosjan od strony Mesznej Opackiej, ale na drodze napotkali silny ogień rosyjskiej artylerii. Niestety z powodu zmroku, nieznajomości terenu oraz braku łączności wspomagająca walczących artyleria austriacka nie przyszła z pomocą. Atak został odłożony na następny dzień i zakończył się powodzeniem. Natarcie polskich batalionów wspomagane było przez żołnierzy piechoty węgierskiej oraz ogień artylerii austriackiej. Legioniści zaczęli spychać Rosjan w kierunku Łowczowa i Łowczówka nad Białą. Zdobyte przez legionistów punkty stały się odtąd najbardziej wysuniętym punktem całej linii frontu i zablokowały dalszą ofensywę rosyjską. Z tego też powodu Rosjanie na nowo zaciekle próbowali opanować stracone przez nich pozycje. Zajmując pozycje na wzgórzach, skoncentrowali ogień karabinowy i artyleryjski, odcięli przeciwnikowi częściowo powrót do pozycji w Łowczowie i Łowczówku na wzgórzach 360 i 343 oraz kontakt ze sztabem.
Żywność zastąpić nam w tym boju musiała twarda chęć zwycięstwa… (K. Sosnkowski)
Do legionistów nie dochodziła również amunicja, nie było możliwości odesłania rannych do punktu opatrunkowego w Lichwinie, nie było też jedzenia. Korzystano ze zdobycznej amunicji, a poległych grzebano w płytko wykopanych grobach. Legioniści całą noc z 23 na 24 grudnia spędzili na pozycjach, odpierając ataki Rosjan, którzy stopniowo przesuwali się do ich pozycji, dochodząc nad ranem nawet do 30 metrów w niektórych miejscach. Oprócz ognia karabinowego oraz zmęczenia żołnierzom dokuczał deszcz ze śniegiem. Dzień 24 grudnia zaczął się ostrą wymianą ognia, w wyniku której Rosjanie wycofali się z zajętych nocą pozycji. Do kolejnych starć doszło w wyniku wycofania się legionistów w stronę Lichwina na wskutek rozkazu, jaki otrzymał ppłk Sosnkowski. Okazało się jednak, że był on pomyłką i legioniści kolejny raz musieli zdobywać zajęte już przez Rosjan ich wcześniejsze pozycje. Ponieważ wróg nie spodziewał się ataku, podjęty szturm był krótki i bez ofiar ze strony legionistów.
Dzień Wigilii. Nie zanosi się na uroczystość, bo bitwa nieustanna, znoszą dużo rannych… (fragment z pamiętnika legionisty)
Polacy – mimo że byli zmęczeni morderczą walką i głodem – nie zapomnieli o wigilii. W wielu opisach bitwy oraz wspomnieniach pojawia się wzmianka, że gdy nadszedł wieczór wigilijny, ustała walka na pozycjach. Tu i ówdzie rozlegała się wśród Polaków kolęda „Bóg się rodzi”, którą słyszano również z okopów rosyjskich. Austriacy również mieli śpiewać swoją kolędę „Stille Nacht, heillige Nacht”. Oprócz śpiewanych kolęd żołnierze mieli składać sobie symboliczne życzenia, dzieląc się tym, co mieli: a to kawałkiem bochenka czarnego chleba, konserwą, kawałkiem sera czy suchara.
…Niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale i kosztownym… (J. Piłsudski)
Ostatni dzień bitwy pod Łowczówkiem, 25 grudnia 1914 roku, minął legionistom na walce o utrzymanie zajętych pozycji i odpieraniu ciągłych kontrataków rosyjskich. Nad pozycjami zapadła również gęsta mgła utrudniająca walkę, toczoną w tych warunkach zazwyczaj na bagnety. Około godziny 13.00 ponownie nadszedł rozkaz odwrotu, tym razem był to pewny rozkaz. Rosjanie nie odzyskawszy pozycji pod Łowczówkiem i Łowczowem, zaatakowali pozycje austriackie wzdłuż drogi z Tuchowa do Gromnika. Ci z kolei nie wytrzymali naporu wroga i zaczęli się cofać. Rosjanie doszli do Chojnika, rozpoczynając manewr oskrzydlania legionistów. Dalsza walka Polaków na tych pozycjach stała się niemożliwa. Rozpoczął się dobrze zorganizowany odwrót. Wróg zajął pozycje. Brygadę wycofano do Lichwina, następnie do Wróblowic, później z kolei do Lipnicy Murowanej, gdzie zatrzymali się do kolejnego roku.
…Straceńców los… (J. Kozioł)
Bitwa pod Łowczówkiem toczyła się od 22 do 25 grudnia 1914 roku. W tych dniach legioniści bronili zdobytych i zajmowanych pozycji przez 4 dni i 3 noce. Brygada przeprowadziła 5 wielkich szturmów, odparła 16 kontrataków rosyjskich, wzięła do niewoli ponad 600 jeńców oraz cały sztab jednego z rosyjskich pułków. Podczas działań zginęło jednak 128 żołnierzy polskich w tym 38 oficerów – większość pochowano na cmentarzu wojennym nr 171 w Łowczówku, resztę na cmentarzach wojennych nr 158 na Garbku i nr 159 w Lichwinie, w przysiółku Łazy. Rannych zostało 342 żołnierzy, a kilkunastu dostało się do niewoli.
“Dzięki Bitwie Warszawskiej 1920 roku podbój Europy przez komunistyczną Rosję został zatrzymany. Mimo bardzo trudnej sytuacji strategicznej, nasza stolica pozostała niezdobyta, a państwo polskie utrzymało swój niepodległy byt – wzbudzając tym zdumienie i podziw na całym świecie. Ocalono życie, wolność i materialne podstawy egzystencji milionów ludzi. Zachowaliśmy warunki do swobodnego, autentycznego rozwoju społecznego i cywilizacyjnego. Naród polski umocnił się w duchu jedności i patriotyzmu, zyskał nowy zapał do starań o swoją dobrą przyszłość. Pokrzepieni odzyskaną niepodległością i wielkim sukcesem w walce o jej utrzymanie Polacy przekonali się, że działając razem, wznosząc się ponad drugorzędne różnice i spory, mogą przezwyciężyć każdą przeciwność losu. (…) Wiktoria Warszawska 1920 roku była wspólnym dziełem całego narodu polskiego – i na zawsze pozostanie chwalebnym dziedzictwem nas wszystkich. Będzie inspirować kolejne pokolenia Polaków do sięgania po najwyższe i najambitniejsze cele".
A to jest krwawy spadek Wasz
i krwią pisane ku Wam słowa:
Trzymajcie ziemi onej straż,
Gdy przyjdzie zamieć piorunowa…
( J. Mączka)
Aby zrozumieć bitwę warszawską, trzeba cofnąć się do 11 listopada 1918 roku. Niemcy pod Paryżem podpisały zawieszenie broni. Wielka wojna dobiegała końca. Wycieńczone długą walką walczące strony z utęsknieniem czekały na ten moment. Nie dla wszystkich była ona przekleństwem. Wraz z upadkiem ,,starej Europy” rodziły się nowe państwa, między innymi Polska, która po 123 latach niewoli i politycznego niebytu wracała na mapę Europy. Ważnym problemem, jaki pojawił się przed nią, był brak wyznaczonych granic, zwłaszcza wschodniej – najdłuższej i najtrudniejszej do wytyczenia. Na przełomie 1918 i 1919 roku Niemcy rozpoczęły wycofywanie swoich wojsk m.in. z ziem przez nie okupowanych, leżących na wschód od odradzającej się Polski. W ślad za nimi przemieszczała się Armia Czerwona nowej bolszewickiej Rosji, rozpoczynająca ,,wyzwoleńczy” marsz na zachód, by wspomóc bratnie „czerwone” rewolucje w Niemczech i Austrii. Jednak na drodze do realizacji tych planów stanęła odrodzona Polska. Do starcia polsko-bolszewickiego musiało dojść także dlatego, że Józef Piłsudski – Naczelny Wódz i Naczelnik Państwa – był przekonany, iż uda mu się stworzyć federację państw środkowoeuropejskich, które wspólnie będą wspierać się w działaniach wobec Rosji. Chciał on pogodzić pojawiające się ruchy narodowe Litwinów, Białorusinów, Ukraińców z koncepcją silnej Polski. Nie było to łatwe, gdyż narody te sceptycznie podchodziły do idei, poza tym od 1 listopada 1918 roku trwała wojna polsko-ukraińska o Lwów i Galicję Wschodnią.
Walka o wolność, gdy raz się zaczyna,
Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna…
(G. Byron)
Przekonanie Piłsudskiego o nieuchronności wojny z bolszewikami zaowocowało rozpoczęciem przez niego już w lutym 1919 roku manewru na wschód, w wyniku którego w ciągu kilku miesięcy Polakom udało się zająć okolice Wilna i samo miasto, a także większość ziem białoruskich. Jednak polityka ta spotkała się z wrogością bądź biernością tych narodów, co nie rokowało pozytywnie na przyszłość ewentualnej federacji. Także bolszewicy w tym czasie byli słabsi – prowadzili walkę we własnym państwie z obrońcami dotychczasowego ustroju, dlatego front działań polsko-rosyjskich nie był dla nich najważniejszy, stąd też m.in. sukcesy militarne Polaków.
Starym Ojców naszych szlakiem
przez krew idziem ku wolności…
(J. Mączka)
W pierwszej połowie roku 1920 Piłsudski zawarł umowę polityczną z przywódcą Ukraińskiej Republiki Ludowej, która określała m.in. wspólne działanie przeciw bolszewikom na tym obszarze. Początkowe sukcesy w postaci odrzucenia Rosjan na wschód i zajęcia Kijowa ( maj 1920 roku) szybko zamieniły się na stały odwrót wojsk polskich na zachód. Bolszewicy, pokonawszy swoich wewnętrznych wrogów, zmobilizowali potężną liczebnie armię i przeszli do ofensywy. Miesiąc później Polacy stracili Wilno i zajęte do tej pory ziemie na wschodzie. Armia polska wycofała się, nie dając się jednak otoczyć ani rozbić. Areną walk na najbliższe miesiące stał się obszar Polski.
Naprzód! Śmierć patrzy nam w oczy,
sztandar się krwawi nad głową.
Naprzód! Jak w taniec ochoczy
Idziem w kurzawę bojową.
(S. Długosz)
W ciągu najbliższych miesięcy, to jest w lipcu i sierpniu 1920 roku, toczona walka między Polakami a bolszewikami przypominała walkę Dawida z Goliatem. Według źródeł armia polska liczyła ok. 780 tys. żołnierzy, z czego 385 tys. walczyło na froncie bolszewickim. Z kolei Rosjanie dysponowali ok. 4,5 mln żołnierzy, z których to ok. 750 tys. związanych było z walką na froncie polskim. Pochodowi Armii Czerwonej towarzyszyły gwałty, mordy i grabieże. Ofensywa bolszewicka spowodowała cofanie się Polaków na całej linii frontu aż po przedpola Warszawy.
(…) Wzywamy tedy wszystkich zdolnych do noszenia broni, by dobrowolnie zaciągali się w szeregi armii, stwierdzając, iż za Ojczyznę każdy w Polsce z własnej woli gotów złożyć krew i życie. (fragment odezwy do narodu Rady Obrony Państwa)
Nastąpiły dramatyczne dni lipca i sierpnia 1920 roku. Głównodowodzący Frontem Zachodnim bolszewików, gen. Michaił Tuchaczewski, w lipcu, zgromadził w okolicy polskiej stolicy 160 tys. gotowych do boju Rosjan, miał też rezerwy w sile 800 tys. żołnierzy. Polskie siły pod Warszawą liczyły między 80 a 100 tys. żołnierzy.
W Warszawie 1 lipca 1920 r. powołana została Rada Obrony Państwa, mająca pełnię władzy w sprawach związanych z wojną i pokojem. Już dwa dni później wydała ona odezwę do narodu polskiego, nawołującą wszystkich zdolnych do noszenia broni do wstępowania do wojska. Wkrótce do armii wstąpiło 100 tys. ochotników, w tym 30 tys. warszawiaków, co było również efektem działalności Kościoła katolickiego, nawołującego do mobilizacji.
24 lipca powstał z kolei Rząd Obrony Narodowej, premierem mianowany został przywódca partii chłopskiej Wincenty Witos, co miało dodatkowo zmobilizować do walki z wrogiem masy chłopów do tej pory biernych w tej kwestii. Wicepremierem został Ignacy Daszyński – lider ruchu socjalistycznego. Dzień wcześniej również bolszewicy, przewidujący rychłe zwycięstwo nad Polską, utworzyli Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski z Julianem Marchlewskim i Feliksem Dzierżyńskim na czele, który miał czekać w Białymstoku na ostateczną klęskę Polaków.
Tymczasem M. Tuchaczewski planował zaatakować Warszawę z dwóch stron – od wschodu i od zachodu, z zastosowaniem manewru okrążającego. Wsparcie walczących pod stolicą Polski Rosjan miała udzielić Armia Konna S. Budionnego, zaangażowana w walki bolszewickiego Frontu Południowo-Zachodniego pod Lwowem, gdzie trwały próby zdobycia tego miasta, ostatecznie zakończone fiaskiem. Jak podaje historyk M. Szumiło, między oddziałami M. Tuchaczewskiego, atakującymi Warszawę, a oddziałami nacierającymi na Lwów powstała 140-kilometrowa luka między Wisłą a Bugiem, obstawiona słabymi siłami bolszewików. Tę słabość postanowił wykorzystać J. Piłsudski i uderzyć od południa na tyły wojsk Tuchaczewskiego atakujących polską stolicę.
Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy…
Do najcięższych walk w pobliżu Warszawy doszło w dniach od 13 do 15 sierpnia 1920 roku. Miastem, oddalonym od stolicy na odległość 25 km , które przez trzy dni przechodziło z rąk do rąk, był Radzymin. Z kolei 14 sierpnia w okolicy podwarszawskiego Ossowa toczyły się zacięte walki. ,,Ossów był jednym wielkim obozowiskiem. Żołnierze wszystkich formacji przebiegali ulicę. (…) W wiosce panował ruch. Odgłos furgonów podwożących amunicję przerywał ciszę nocną złowrogim łoskotem. Rżenie koni, nawoływania żołnierzy, okrzyki przerażonych mieszkańców, ryk bydła i wycie psów dopełniały obrazu trwogi”. Tak ten czas wspomina S. Helsztyński.
To tu, z krzyżem w ręku, zginął ks. kapelan Ignacy Skorupka, idąc do walki z warszawskimi ochotnikami. Ciężkie walki trwały też na północ od Warszawy i w obronie przeprawy na Wiśle w Płocku.
Bratnia pomoc
Walcząca Polska potrzebowała uzbrojenia. Bratnia pomoc przyszła ze strony Francji oraz Węgier, które starały się dostarczać walczącym Polakom broń i amunicję. Były z tym problemy, gdyż propaganda bolszewicka w Europie Zachodniej działała przeciw państwu nad Wisłą, co spowodowało m. in. blokowanie przez kolejarzy niemieckich i czechosłowackich dostaw. Węgry musiały transportować broń przez Rumunię, gdyż Czechosłowacja zablokowała drogi dostępu na obszarze swojego państwa.
Cud nad Wisłą
Przełomowym momentem walk pod stolicą stał się 15 sierpnia. Dzień później, 16 sierpnia, J. Piłsudski poprowadził zaplanowaną wcześniej kontrofensywę znad Wieprza. Zmusiła ona siły Tuchaczewskiego do odwrotu. Tylko w pierwszy dzień Polacy posunęli się na północ o 45 km. 26 sierpnia jeden z polskich żołnierzy napisał takie oto słowa:,,(…) Wielka bitwa o Warszawę, o wolność Polski – zakończona”. (M. Kossakowski) Po 10 dniach wróg został pobity. Jakie były straty walczących pod Warszawą stron? Dane wskazują, że bolszewicy stracili 25 tys. zabitych, 66 tys. jeńców znalazło się w rękach polskich. 50 tys. czerwonoarmistów przeszło granicę z Prusami Wschodnimi. Z kolei źródła podają, iż po stronie polskiej poległo w walkach ok. 4,5 tys. żołnierzy, 22 tys. zostało rannych, a 10 tys. uważa się za zaginionych.
Naród, który ma takich synów, takich obywateli (…) potrafi być obrońcą swojej wolności, potrafi ją zdobywać, zachować dla przyszłych pokoleń… (fragment artykułu prasowego opisującego pogrzeb ks. Skorupki)
Bitwa warszawska była przełomem w wojnie polsko-bolszewickiej, ale jej nie zakończyła. Polacy gonili wroga na wschód, odnosząc już same sukcesy, z których największym stała się bitwa nad Niemnem we wrześniu 1920 r. Po niej w październiku nastąpił rozejm, a następnie pokój w Rydze ostatecznie kończący wojnę i wyznaczający polską granicę na wschodzie. Polska obroniła po raz kolejny niepodległość, a wraz z nią uratowała Europę przed zalewem bolszewizmu. Kreatorami zwycięstwa, o których należy pamiętać byli:
Józef Piłsudski – Wódz Naczelny i Naczelnik Państwa; autor planu walnej rozprawy z wojskami bolszewickimi.
gen. Kazimierz Sosnkowski – minister Spraw Wojskowych, główny organizator Wojska Polskiego w czasie wojny.
gen. Józef Haller – charyzmatyczny dowódca, który cieszył się dużą popularnością wśród Polaków. Organizator Armii Ochotniczej. W czasie bitwy podnosił morale wojska, dowodził Frontem Północnym.
gen. Tadeusz Rozwadowski – powrócił z Paryża na wezwanie wodza i końcem lipca objął stanowisko szefa Sztabu Generalnego, realizator koncepcji obrony Piłsudskiego.
gen. Maxime Weygand – członek Międzysojuszniczej Misji do Polski; twórca planu obrony alternatywnego do planu Naczelnego Wodza; doświadczony żołnierz.